piątek, 30 września 2011

Cadfael (1994-1996)



No to skoro już jesteśmy w XII wieku, pozostańmy tam, przenosząc się tylko parędziesiąt lat wcześniej i trochę na zachód, do położonego niedaleko granicy z Walią Shrewsbury. To jeżeli chodzi o miejsce akcji, bo jeśli chodzi o miejsce kręcenia, pozostajemy w tym samym, to znaczy w studiu filmowym pod Budapesztem, gdzie powstała większość i "Robin Hooda", i "Cadfaela" -- choć kręcono je w odstępie kilkunastu lat.

Serial "Cadfael" oparty jest na serii powieści Ellis Peters (naprawdę Edith Pargeter), w których tytułowy Cadfael, z urodzenia Walijczyk, z wyboru -- w młodości krzyżowiec i żeglarz, na starość benedyktyński mnich, człowiek inteligentny, przenikliwy i spostrzegawczy, rozwiązuje zagadki kryminalne. Pomagają mu w tym nie tylko wymienione przed chwilą cechy, ale również bogate doświadczenie, jakie zdobył w ciągu swojego burzliwego życia, znajomość różnorakich ziół i ich właściwości oraz przyjaźń z zastępcą szeryfa. Przeszkadzają zaś -- snobistyczny przeor Robert i jego prawa ręka, brat Hieronim.

Bardzo lubię książki o Cadfaelu*: umiejscowienie ich w średniowieczu jest miłym urozmaiceniem w stosunku do kryminałów zalewających rynek, narracja Peters jest zarazem wartka i pełna smakowitych szczegółów dopełniających ten, mało nam w końcu znany, świat. Jednocześnie Cadfael jest detektywem pełnym zrozumienia dla bliźnich (sam nie będąc pozbawiony słabości, poczynając już od takich błahostek jak ucinanie sobie drzemki w czasie nabożeństw) i mającym wiarę, czy też pewien rodzaj metafizycznej pewności, której pozbawieni są ludzie późniejszych czasów. A i inni bohaterowie, z Hugh Beringarem na czele, są ciekawymi kreacjami. Oczywiście, seria nie jest pozbawiona wad -- główną z nich jest pewna powtarzalność: na przykład chyba w każdej części Cadfael obowiązkowo musi pomóc zejść się jakiejś zakochanej młodej parze.

No a serial, o którym tu piszę, jest dobrą ekranizacją. Przede wszystkim, oglądanie Dereka Jacobiego w głównej roli to sama przyjemność. Z drugiej strony, ubolewać można nad faktem, że tak ważną postać jak Hugh Beringar gra aż trzech aktorów, i to każdy z nich jest nie tylko brzydszy, ale też jakimś sposobem głupszy od poprzedniego. Oczywiście adaptacja wymagała też, z powodu ograniczeń czasowych i finansowych, uproszczenia niektórych wątków i pozbycia się niektórych postaci -- zrozumiałe, choć trochę szkoda, że przy tym Shrewsbury straciło trochę z atmosfery pogranicza, która jest wyraźna w książkach, tocząca się cały czas wojna domowa zeszła do dalekiego tła (z wyjątkiem pierwszego odcinka, nakręconego na podstawie drugiego tomu cyklu, mojego ulubionego zresztą), zanikło też trochę wrażenie różnorodności etnicznej ówczesnych Wysp Brytyjskich, na których żyli, jeszcze wyraźnie obok siebie, Saksoni, Normanowie, Walijczycy i inni. W ostatecznym rozrachunku są to jednak detale, niezmieniające faktu, że "Cadfael" dobrym serialem jest. Takie średniowieczne CSI. Tylko dużo lepiej napisane i zagrane. Czyli właściwie zupełnie nie jak CSI:)

* W oryginale -- raz zdarzyło mi się czytać polskie tłumaczenie i było ono bardzo kiepskie.

Znajomi:
Derek Jacobi -- i to by z grubsza było na tyle.

"Cadfael" na:
IMDb
Wikipedii
Filmwebie

Pierwsza część na YT

Brak komentarzy: